Maglev
dojechał w okolice ul. Longyang i aparat telefoniczny użyty jako zabawka
przetrwał w stanie idealnym, co więcej wzbogacony o nasze zdjęcia;) Hamowanie w
miejscu, odwrócenie biegunów i pociąg zatrzymuje się dokładnie przy wyznaczonej
linii. Stamtąd mogę wsiąść do metra (nr2) tzn mogłabym gdyby nie to, że padam
po podróży i z całym bagażem mam zamiar władować się do taksówki, dotrzeć do
hotelu i spać. Wychodzę na zewnątrz i uderza mnie fala ciepłego, wilgotnego
powietrza o znajomym zapachu, zwiastująca upał, w końcu to dopiero poranek.
Kiedy oglądam filmy, gdzie pokazana jest chińska dzielnica w dowolnym miejscu
na świecie, w nozdrzach mam ten właśnie zapach. Uwielbiam tu być. Chłonę hałas,
wilgoć, tłok i znajome a jednocześnie nieznane dźwięki.
Para
z pociągu nam towarzyszy. Jakże się cieszę, że mnie wsadzą do auta, bo kierowcy
nie zawsze wiedzą gdzie chcę jechać i uprzejmie się uśmiechają odmawiając
kursu. Wyciągam karteczkę z krzaczkami i ... właśnie tak się stało... jak mam
im wytłumaczyć jak dojechać do hotelu?????? Chyba nawet po polsku by mi było
ciężko... Nazwa hotelu wraz z adresem wydrukowana z netu. Chodzimy od taksówki
do taksówki i nic. Oczywiście podchodzi mundurowy, a ja ogłupiona podróżą myślę
jak u licha dostać się do centrum i jak zaufać sobie, przy braku orientacji w
terenie i zdolności błyskawicznego zapominania miejsc. Szukam sposobu jak odnaleźć w moim pałacu pamięci
coś, co mnie tam doprowadzi. Wszystko duże, wszystko chińskie, wszystko na
przekór.. Nie mam telefonu z roamingiem, nie mam netu, nie mam energii.
Przywołuję resztki
optymizmu, powtarzam sobie, że zawsze dawałam radę, biorę głęboki wdech i
szybuję myślami w kierunku ulicy Nanjing Road -największemu deptakowi świata i...