niedziela, 5 sierpnia 2012

Wyrolowana w Szanghaju -1

Zacznę od momentu kiedy się zorientowałam, że muszę lecieć sama, że mnie zostawił na lodzie. No i po tym jak na niego wyklinałam na Okęciu..

Macie obraz kobiety z wózkiem klnącej na całe gardło? Wykreślić. Klnę w myślach, a w oczach mam łzy, które zbierają się z kilku powodów. Myśli tysiąc. Jest przed dwunastą, a z domu wyszłam o 6:20 co oznacza, że chce mi się sikać. Bardzo. Tylko co niby mam zrobić z walizką, dwiema torbami, wózkiem no i dzieckiem? Dobrze, że lotnisko małe, idę szukać skąd samolot do Helsinek. Każdy głupi by sobie poradził, nie denerwuj się dziewczyno. A zresztą denerwuj się sklerotyczko, przecież trzeba Ci dolców, kantoru szukaj, gotówka się przyda! Jak chcesz dojechać do hotelu? Jest kantor i oczywiście zdzierstwo, przynajmniej dla centusia z Krakowa. Wymieniam 200zł. 50$ mam z domu. Resztą pomartwię się później. 
Jeju, kiedy odprawa? 
Szybciej! 
O nie, kolejka... 
Pani z obsługi zaprasza mnie do odprawy biznes klasy lalalala. Kobiety wiedzą co to opieka nad dzidziusiem. To ja poproszę tak zawsze już. Pozbywam się walizki i mogę iść do toalety- dobrze, że dla inwalidów są ogromne. Jeszcze ostatnie telefony i rzucam się na głęboką wodę, naprawdę. Wybiła pierwsza, a ja jakimś cudem oglądam Warszawę z góry, zapamiętuję jak kadry z filmu oddalające się obiekty. Nieco łypię okiem na prawo i lewo i na puste siedzenie obok. Ukradkiem ocieram łezkę, wdech, wydech, huuuuuuuuu dasz radę dasz radę dasz radę... 
Poczęstunek nawet udaje mi się zjeść, kolejny sukces i rzucam mu w eter "dzięki za pusty fotel". Już mi lepiej. Zuzia śpi. Biznesmeni gadają bzdury o laskach i interesach życia, laskach przeszłych, interesach przyszłych.. Słyszę rosyjski, mylą mi się słowa, ile to już lat go nie używam? Mały samolocik, super pilot 15:30 i tylko półtorej godziny na międzylądowanie. Dobrze, że mam wózek przez tą chwilkę. Już wiem co będzie trudne w podróży- racjonalne korzystanie z toalet. Ooo! Gadżety z Muminkami- słodkie jeśli udaję, że nie widzę cen. Nie chcę na nie spoglądać i myśleć o moim budżecie na wyjazd. Tymczasem szukam mojej (mojego?) gate. Myślałam, że trudniej się połapać w symbolach na tablicy odlotów... Znów oddaję wózek i zasiadam wygodnie. Odprawa poza kolejnością z małym dzieckiem, siedzenie na początku rzędów i dużo miejsca. Zaraz startujemy i nie wiem co będzie! Ratunku i OMG! Jak to się stało? Przecież ja zawsze wszystko planuję!

2 komentarze:

  1. Ooo, widzę, że Ciebie faktycznie ciągnie na daleeeki wschód! :) Zainteresowała mnie ta część opowieści. Podziwiam Cię i to bardzo zwłaszcza, że wybrałaś się sama z dzieckiem w taką daleką podróż. Ja chyba, albo raczej na pewno nie jestem na tyle odważna. Czekam na dalsze części, z miła chęcią poczytam! :)

    Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za odwiedziny. Moja relacja z podróży do Turcji jest nieco okrojona, nad czym trochę ubolewam, bo niewiele już pamiętam, to było 2 lata temu..

    OdpowiedzUsuń
  2. heheheh fajnie to opisujesz :) jakby czytala siebie niekiedy gdy cos opisuje:P

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, za pozostawione słowa i uwagę jaką poświeciłaś/eś moim literkom i reszcie;)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...