Fotografia w podróży, czyli szkoda że.
Na konkurs fotograficzny w Instytucie Konfucjusza swoje prace zgłosiło aż 177 osób, nadsyłając w sumie 694 fotografie. W tym i ja. Jestem poniżej średniej ilości zdjęć, która wynosi 3,92 ;)
Z przyjemnością oglądnęłam swoje i powspominałam nieco pobyty w Państwie Środka. Na konkurs nie nadawało się zbyt wiele.. Niestety. Od razu przychodziły mi do głowy obrazy, które tam widziałam, z uśmiechem patrzyłam na poruszone i źle skadrowane zdjęcia. W myślach układałam tysiąc profesjonalnych ujęć. Po czym przypomniałam sobie tłumy ludzi, upał, wilgotność, mojego dzidziusia zajmującego mi ręce i uwagę, zwykłego soniaka na baterie z kartą 512 i...
Szkoda, że nie mogę pochwalić się albumowymi zdjęciami. Nie myślałam wtedy o tym, chłonęłam Chiny, zakochiwałam się w nich. Nie szkodzi, mam to w głowie, pamiętam. Nie szkodzi, przecież tam polecę. Nie szkodzi przecież Wam opowiem..
Opowiadaj, opowiadaj Kochana :))) Milo będzie słuchać :)
OdpowiedzUsuńZ opowiadaniem zawsze jest kłopot, chcemy odsłonić prywatne i jednocześnie zachować tylko dla siebie;)
UsuńOdsłoń choć trochę. Trudno czasem balansować pomiędzy "prywatą" i ty co do okazania, ale jeśli to jest tak ciekawe...
UsuńTak zrobię. A Ciebie ściągnęłam chyba myślami. Jurto rozpoczynają się targi książki i nawet przeszukałam listę gości na "M".
Usuńwłaśnie. Opowiadaj!
OdpowiedzUsuńPoza tym celna uwaga: albo chłonięcie albo koncentracja na fotografowaniu. Wolę to pierwsze - jest cenniejsze. A fotografowanie przy okazji. Dlatego korzystam zawsze w podróży z cyfrówki bez specjanych gadżetów (jeśli jadę w podróż, aby właśnie chłonąć ;-))
Tak, zostawmy to fotografom. Chociaż wiesz, że Twoje zdjęcia są zachwycające. Te przy okazji... Chłonąć trzeba, żeby mieć co przetwarzać;)
UsuńBardzo fajny wpis :)
OdpowiedzUsuń