Stuletnie jaja - przepis prawdziwy. Dlaczego tak piszę? Bo na większości portali kulinarnych mylone są z jajami marmurkowymi zwanymi inaczej herbacianymi. Wiadomo jak to się dzieje, ktoś napisał błędnie, a inni go kopiują;) Od kogo się zaczęło nie wiem, ale już teraz nie dacie się zwieść "znawcom".
Tak wyglądają stuletnie jaja 皮蛋 pídàn ( spotkałam też nazwę tysiącletnie jaja oraz wiekowe jaja):
worldfoodieguide.com
Stuletnie jaja są daniem tradycyjnej kuchni chińskiej (znane zarówno mieszkańcom wiosek jak i wielkich miast). Są to po prostu kacze jaja na twardo, prawie;) Przepis: wkładamy jajka do metalowego pojemnika z gliną zmieszaną z niegaszonym wapnem, solą , listkami herbaty oraz łuskami ryżu i kawałkami słomy ryżowej. Szczelnie zamykany i odstawiany na okres około stu dni. Podczas procesu gaszenia wapna jajka się gotują;). Twarda skorupka oblepiająca jajka zabezpiecza je przed zepsuciem. Poniżej jajko wyciągnięte z pojemnika i obierane:
highlowfooddrink.com
Tak przygotowane jajka podaje się jako zimną zakąskę z sosem sojowym, octem winnym lub imbirem.
Jajka marmurkowe bardzo lubię=> przepis już podawałam KLIK , tych jeszcze nie jadłam, i mimo obiekcji zamierzam spróbować. Czy to najdziwniejsze jedzenie z Chin? Nie. Poszukamy najdziwniejszego?
mabelabelita.xanga.com
openingceremony.us
A Wy spróbowalibyście ich?
A Wy spróbowalibyście ich?
Słyszałam o nich. Jednak pod względem jedzenia jestem wybredna- chyba by mi nie przeszły przez gardło. Tak myślę
OdpowiedzUsuńsmakują jak gotowane z mocnym akcentem oliwek
UsuńNieźle wyglądają - kojarzą mi się z jakąś odjechaną biżuterią ;)
OdpowiedzUsuńNigdy nie jadałam - może kiedyś ...;)
ja już próbowałam^^ są specyficzne w smaku, ale całkiem niezłe ;D
OdpowiedzUsuńnie próbowałam tego, jakoś nieziemsko wygląda:DDD
OdpowiedzUsuńSłyszałam o nich od kuzyna. Jadł i polecał. Z chęcią bym spróbowała. Asia, może się zbierzemy i uwarzymy takie jajca? ;)
OdpowiedzUsuńBuźka :)
he he najpierw musicie je zakopać w ziemi na około 2-tygodnie i wtedy je gotowac jak poczujecie uwierzcie napewno nie zjecie
UsuńJa bym się chyba nie odważyła, doskonale rozumiem teraz obiekcje obcokrajowców przed naszymi kiszonkami :P
OdpowiedzUsuńOj tam kiszonki..Obcorajowcy dlatego nie tkną naszych kiszonek, powieważ w ich dosłowynym tłumaczniu kiszony znaczy zepsuty ;)
UsuńZ całym szacunkiem dla chińskich tradycji, ale w życiu bym tego do ust nie wzięła, a wyglądem to już w ogóle mnie odstraszają:(
OdpowiedzUsuńKocham eksperymenty, szanuję kulturę, ale NIE :)
OdpowiedzUsuńHe he mój mąż je spróbował ja oczywiscie je nie spróbowałam ale powiedział ze nic nie straciłam jest to ochydne!!!i ten zapaszek fujjj...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
a ja sie nie uprzedzam :) w wielu Panstwach nasz bigosik czy ogoreczki kiszone uwazaja za zepsute jedzenie:P wiec czemu nie sprobowac jaj:P
OdpowiedzUsuńuwielbiam kosztowac roznych roznosci ale to nie wyglada zachecajaco.
OdpowiedzUsuńpodziekuje chyba :D
Jadłam i zjem jeszcze nie raz bo bardzo mi smakowały :-) I nie przesadzajmy, widziałam w polskiej kuchni gorzej wyglądające potrawy... (salceson? fuj!)
OdpowiedzUsuńNie słyszałem o tym jeszcze :) Ale zapraszam na blog gdzie jest kilka takich potraw dziwnych http://dziwnejedzenie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńpiękny i jakże kulinarnie różnorodny jest ten nasz świat :D
OdpowiedzUsuńJakby ktoś je zje przede mną i nie zatruje się to może kiedyś je spróbuję;)
OdpowiedzUsuńSkoro może być fiński łosoś zakopany w ziemi, to czemu nie stuletnie jaja? ;-)
OdpowiedzUsuńJadłam je tydzień temu - całkiem niezłe. Dobrze, że przed konsumpcją nie wiedziałam jak to się robi :)
OdpowiedzUsuńZajebiscie one wygladaja. Jak jakies zelki jutro odc w galileo zobacze co yo je o to ^^
OdpowiedzUsuńCo to je o to*:»
OdpowiedzUsuńJadłam je w Czechach w chińskiej knajpie,drogie i żadna rewelacja....smak mają dość dziwny,ostro-zbukowaty :-) ,da sie zjesc tylko kawalek i to tylko z sosem...mi nie przypadly do gustu,zachwytow nie bylo ale inne jedzonko....mniam :-)
OdpowiedzUsuńw Warszawie, w chińskiej restauracji nieopodal dworca centralnego, można takiego skosztować w cenie ok. 7- 8 zł. zapach nie odstrasza, ale w smaku żadna rewelacja. spróbowałam, bo czytałam w książce o tym przysmaku jednej z bohaterek. niestety, mnie nie zachwyciły.
OdpowiedzUsuńCzy orientujesz się w jakich proporcjach należy zmieszać glinę i wapno?
OdpowiedzUsuńNigdy nie jadlem, aczkolwiek bardzo bym chcial sprobowac :) Lubie nowe smaki i czuje, ze ten bylby jednym z ciekawszych, ktore w zyciu jadlem :D
OdpowiedzUsuńJadłem kiedyś takie w restauracji Shaghaj na Marszałkowskiej. Rewelacja.
OdpowiedzUsuńJak wymyślę skąd wziąć łuski i słomę ryżową to uruchamiam produkcję.
Moim zdaniem nie ma nic smaczniejszego od pancakes - uważam, że to prawdziwy przysmak, który zasmakuje absolutnie każdej osobie. Nie wyobrażam sobie funkcjonować bez nich, a dla dzieciaków nie będą chyba ciężkie do jedzenia.
OdpowiedzUsuńWow ja bym się chyba nie odważyła spróbować!!
OdpowiedzUsuńA ja bym z chęcią czegoś takiego spróbował!!
OdpowiedzUsuńJadłam - jak w przysłowiu "Strach ma wielkie oczy" - wiele potraw z Azji bardziej nas odstrasza wyglądem lub składem, a smak jest fajny. Staram się próbować lokalnych potraw gdziekolwiek jestem. Też z ulicznych straganów, jeżeli kupują też miejscowi
OdpowiedzUsuńFakt, że i nasze potrawy, zwłaszcza po zaznajomieniu ze składem i sposobem wytwarzania jeżą włos na głowach obcokrajowców: flaczki, salceson, żurek, kiszonki, bigos...
Świetny wpis!!!!
OdpowiedzUsuńMiał być przepis...a tu kolejne bulbul 1xxx razy skopiowane i tyle....
OdpowiedzUsuń